Piątek. Piąteczek. Piątunio. Ot kolejny dzień izolacji, w którym staram się utrzymać porządek chociaż w moim małym centrum zarządzania wszechświatem. Coś tam piszę, gdzieś tam ścieram kurz, coś tam czytam, wyglądam przez okno i przez szybę staram się cieszyć wiosną, chociaż katastroficzne wizje wciąż wyświetlają się w mojej głowie.
I wtedy wkracza on. Cały na biało. Z radia bije “Ciao amore ciao”, a ja myślę sobie: “Co to za typ?”. No naprawdę. Co to za typ? Żeby tak ładnie śpiewać i z takim gustem interpretować cudzą muzykę?
Czytaj dalej