Moja wagina – moja sprawa. Dlaczego wkurza nas dyskusja o aborcji?

Właśnie rozpatrywany jest projekt obywatelski „Zatrzymaj aborcję” dotyczący nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Jego autorką jest Kaja Godek. Dlaczego nie popieramy tego ruchu i nas to wkurza?

Nie, nie traktujemy aborcji jako jednego ze środków antykoncepcji. Nie, nie uważamy, że „będzie, co ma być”, bo zawsze jest jakieś wyjście. Za to myślimy o tych setkach, tysiącach kobiet, które podejmują te kroki. Co czują, jak radzą sobie z sytuacją „po wszystkim”. Czy mają koło siebie kogoś bliskiego?

Jak jest?

Ale od początku. Obecnie aborcja jest dopuszczalna w trzech przypadkach:

1. ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej (bez ograniczeń ze względu na wiek płodu)

2. badania wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu (do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarne)

3. ciąża jest wynikiem czynu zabronionego (gwałtu) – obowiązuje do 12. tygodni od początku ciąży

Rozpatrywany projekt odnosi się do punktu drugiego. Zmiany miałyby zostać wprowadzone w ustawie aborcyjnej z 1993 roku. Godek chce usunięcia z niej przesłanki embriopatologicznej, która zezwala na przerywanie ciąży w przypadku, gdy płód jest ciężko uszkodzony.

Co to oznacza?

Przede wszystkim, że kobiety stracą wybór. Że będą musiały decydować się na urodzenie dziecka, które w przyszłości może być obciążone poważnymi wadami. Które może nigdy nie być samodzielne. Które nie wstanie z łóżka. Nie powie swoim rodzicom, jak bardzo ich kocha. I choć rozumiemy, że każde życie człowieka jest na wagę złota, to trzeba zadać sobie kilka pytań. Czy na pewno chcemy skazywać swoje dziecko na taką egzystencję? Kto się nim zajmie, gdy nas zabraknie? Jaką otrzymamy pomoc?

Jeśli zastanawiacie się nad odpowiedzią na którekolwiek z powyższych pytań, to jasną sprawą jest, że projekt, który proponuje Godek nie jest dobrym wyborem.

Istotna jest jeszcze jedna sprawa. Kwestia kobiety. Jej wyboru. Jej myślenia. Jej odczuć. Czy ktoś z 460 posłów zastanowił się, jak trudna to może być dla kobiety decyzja? Z jakimi myślami musi się zmagać? A idąc dalej, co będzie czuć, jeśli będzie mieć pewność, że jej dziecko urodzi się niepełnosprawne? A ona już będąc w ciąży, wie, że nie da rady. Że tego nie udźwignie i nie poradzi sobie. Statystyki podają, że depresja poporodowa występuje nawet u 30% kobiet. Aż 85% młodych mam doświadcza smutku poporodowego, czyli tzw. „baby blues”. Czy te statystyki mogą być większe?

Moja wagina – moja sprawa?

Tak! To kobieta decyduje, czy chce mieć potomstwo. We wszystkim powinien wspierać je partner i chwała tym mężczyznom, których również oburzają planowane zamiany w ustawie. To w końcu też ich dziecko. To jego dziewczyna/partnerka/żona. To oni z dzieckiem zostaną razem. Wtedy już bez polityków, kamer i fleszy.

Projekt Godek po głosowaniu w Sejmie został skierowany do komisji zdrowia oraz komisji polityki społecznej i rodziny. Czy zostanie wprowadzony w życie? O tym przekonamy się za jakiś czas. Przecież władza nie ma teraz poważniejszych spraw, który warto się zająć. W końcu jak zapowiedziała posłanka Godek: „Aborcja jest gorsza niż koronawirus”. Ale czy na pewno?

Zgadzasz się z nami? Również uważasz, że takie działania nie są w porządku wobec kobiet? Podpisz petycję w obronie Polek! Znajdziesz ją TUTAJ.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Scroll to top