„Gdzie śpiewają raki” – czyli magiczna historia wśród rechotu żab i zapachu gotowanej fasolki

„Inteligentny człowiek, będąc w obcym mieszkaniu, powinien najpierw obejrzeć książki, a potem dopiero resztę”. Jeśli chodzi o mnie, to zawsze, gdy jestem w odwiedzinach, przeglądam biblioteczkę gospodarza. Dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić recenzją „Gdzie śpiewają raki” Delii Owens – czyli idealnej książki na sobotnie popołudnie.

Jak to się zaczęło…

Zawsze lubiłam czytać. Komiks „Kaczor Donald” był pierwszą pozycją, dzięki której zapragnęłam nauczyć się tej trudnej sztuki. Potem poszło gładko – ilustrowane bajki Disneya, „Dzieci z Bullerbyn”, „Pies, który jeździł koleją”, „Akademia Pana Kleksa”, „Harry Potter”, a finalnie „Mistrz i Małgorzata” oraz „Dziwne losy Jane Eyre”.

Jakiś czas temu trafiłam na informację o bestsellerze, który podobno podbił amerykański rynek, a prawa do ekranizacji zostały wykupione przez Reese Whitterspoon (możecie ją kojarzyć z filmu „Legalna Blondynka”, „Wielkie Kłamstewka” i wiele innych). Zachęcona recenzjami kupiłam książkę i ochoczo usiadłam do czytania (oczywiście po przygotowaniu kubka ulubionej herbaty, bądź czasami kawy). Książka wciągnęła mnie bez reszty i bez trudu zaliczyłam ją do bardziej wartościowych pozycji.

Gdzie śpiewają raki

Fabuła powieści skupia się na dziewczynce, a następnie kobiecie Katherine Clark, zwanej przez wszystkich Kyą. Dziewczynka od małego mieszkała razem z rodzicami i liczną rodziną na bagnach, koło amerykańskiego miasteczka Barkley Cove u wybrzeży stanu Karolina Północna. Akcja rozpoczyna się w latach 60 XX wieku.

Nie chcę zdradzać całej treści książki, ale wspomnę tylko, że Kya mając lat 6 została porzucona przez matkę i wychowała się z ojcem, który delikatnie mówiąc, nie wywiązywał się najlepiej ze swojej roli. Również jej rodzeństwo szybko ją opuściło w poszukiwaniu lepszego życia. Mała dziewczynka musiała zatem o wszystko sama się zatroszczyć. Gotowała obiady, zbierała kraby czy sprzątała swój dom na bagnach. Początkowo to ojciec przynosił pieniądze, ale z biegiem czasu również i on ją opuścił, a nasza bohaterka została całkiem sama. I w tym momencie rozpoczynają się świetne opisy natury i życia z dala od ludzi oraz cywilizacji.

Raczej nigdy nie przepadałam za takimi opisami  – wspomnieć tu można chociażby te z „Pana Tadeusza” (nie ujmując temu wielkiemu dziełu w niczym, ale opisy  były dla niektórych ciężkie do przebrnięcia), ale w tym przypadku byłam zachwycona. Stopniowo czytelnik dowiaduje się jakie gatunki zwierząt zamieszkują na amerykańskich bagnach, kiedy jest przypływ i odpływ, i jak najlepiej łapać kraby i za ile je sprzedawać.

Dość łatwo potrafiłam sobie wyobrazić jak mała Kya siedzi na skrzypiącej werandzie swojego domu w środku lasu na bagnach, wszędzie słychać świergot ptaków, rechot żab oraz brzęczenie moskitów. Jeżeli dodamy do tego opisy jedzenia – czyli gotowana fasolka, bułeczki i kraby – wyobraźnia naprawdę zaczyna pracować.

Opisy przyrody to nie jedyna zaleta tej książki. Równie ciekawie zobrazowane jest życie Kyi. Od małego przebywa prawie całkiem sama i to przyroda uczy ją sztuki przetrwania. To właśnie podglądając zwierzęta oraz rośliny Kya uczy się, co jest bezpieczne, a czego absolutnie nie można robić. Jedną z jej większych pasji jest zbieranie piór różnych ptaków, roślin, kamieni, piasku – słowem wszystkiego co można znaleźć na bagnach. Dla mieszkańców pobliskiego miasteczka rzeczy te byłyby śmieciami, ale dla Kyi są to prawdziwe skarby.

Warto wspomnieć, że Kya nazywana była przez mieszkańców Barkley Cove pogardliwie „Dziewczyną z bagien”. Była wyśmiewana, grożono jej i ogólnie starano się nie pamiętać o jej istnieniu.

Oczywiście jak to w powieściach bywa, Kya dorastając poznaje dwie osoby, z których każda będzie miała kolosalny wpływ na jej życie. Pierwszym z nich będzie chłopak, który jako pierwszy nawiąże kontakt z „Dziewczyną z bagien” i nauczy ją czytania, liczenia. Drugim z nich będzie chłopak z miasta Chase Andrews, którego śmierć jest jednym z głównych wydarzeń w książce.

Z biegiem czasu Kya dorasta, a finalnie jej wiedza na temat fauny i flory amerykańskich bagien przynosi wymierne efekty, ale dowiecie się tego sami czytając 🙂

Czy warto przeczytać? Tak!

Dla mnie książka przede wszystkim pokazuje, jak ważna jest obecność drugiego człowieka i jak dorasta osoba praktycznie pozbawiona tej obecności. Życie Kyi pod pewnymi względami było jak życie z bajki, ale autorka z całą pewnością podkreśliła, iż miało ono także wady. Może  chciała dać do zrozumienia, że to doświadczenia z dzieciństwa kształtują nasz dorosły charakter i pewne cechy osobowości nigdy się nie zmienią.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Scroll to top