Pamiętam ten dzień sprzed czternastu lat. Pomyślałam, że aby samotne spędzanie Walentynek nie było tak dotkliwe, pójdę do kina. O, ja naiwna! Zapomniałam, że to ulubiona rozrywka zakochanych par. I było ich rzeczywiście mnóstwo. A wśród nich ja. Na ekranie natomiast film “Tylko mnie kochaj”. Było tak słodko, że nie jadłam później słodyczy przez miesiąc.
Singlowe love
Myślę, że nie jestem jedyną Zołzą na świecie, która doświadczyła takich przeżyć. I choć dzisiaj już mi do nich daleko, to wciąż zauważam presję, którą czują ludzie, gdy zbliżają się Walentynki. Po dwóch stronach barykady stają przeciwnicy i zwolennicy tego “święta”. Jedni burzą się, że to zbędna amerykańska naleciałość i że miłość należy sobie wyznawać częściej niż raz w roku (a skąd oni wiedzą, że tak nie jest?). Drudzy żyją wydarzeniem już o wiele wcześniej, czasem wymuszając na partnerach huczne obchodzenie tego święta. Ma być romantycznie, serduszkowo, namiętnie. Inaczej się nie liczy. A przede wszystkim: musi być ta druga połówka, bo w innym przypadku nie jesteśmy nic warci…
Zakładniczką być
Zaraz, Zołzo! To Twoje myśli? Gnębią Cię co roku? A może od niedawna? A czy nie jest tak, że to ktoś kazał Ci myśleć w ten sposób? Czy nie poddałaś się tej wielkiej społecznej machinie, która mówi jakie mamy być? Przecież w głębi duszy wiesz, że jesteś fajną babką! Może z wadami, może nawet z dodatkowymi kilogramami, ale czy to się naprawdę liczy? Tak się utarło, że kobieta szczęśliwa to ta, która ma męża i gromadkę dzieci. Codziennie serwuje im świeży obiad, odrabia z maluchami lekcje, wieczorem prasuje i sprząta dom. Czasami zdąży wyskoczyć do kosmetyczki, bo przecież musi być perfekcyjna także w kwestii dbałości o wygląd. I oczywiście realizuje się zawodowo, by nikt nie ważył się jej nazwać kurą domową! Trochę paradoksalne, prawda?
Czy nie uważasz, kochana Zołzo, że stałyśmy się zakładniczkami takiego stereotypowego podejścia, a nasz los jest przypieczętowany już w momencie gdy przychodzimy na świat? Problem polega na tym, że społeczeństwo nie daje nam prawa wyboru. Oczywiście, w Europie skończyły się już czasy aranżowanych małżeństw, ale nawet gdy zdecydujemy, że chcemy przejść przez życie samotnie, jesteśmy skazane na słuchanie aluzji, przytyków, dobrych rad. Przypomina mi się takie hasełko: “Samotna, nie znaczy sama”. Może i tak, ale czy to nie jest próba tłumaczenia się? A po co to robić? Jedna jest samotna, druga po ślubie – może mamy inne doświadczenia życiowe, ale żadne z nich nie musi być lepsze czy gorsze. Ten truizm trzeba czasami powtórzyć: nie należy krytykować żadnego ze sposobu układania sobie życia.
Nowe nazewnictwo, stare zwyczaje
W ostatnich latach zaprzestano używania sformułowań typu “stara panna” i “stary kawaler”. Teraz mówi się o “singlach”. To już jakiś postęp, ale wciąż za mało, by przestać traktować owych singli jak przybyszy z obcej planety. Ludzie zazwyczaj myślą w ten sposób: jeżeli ktoś jest od pewnego czasu sam to musi mieć jakiś feler. Rzadko przychodzi komuś do głowy, że singlem można być z wyboru. Nie zapominajmy, że każdy z nas ma inne priorytety. Naprawdę są tacy, którzy lubią spędzać czas sami ze sobą, na siebie wydawać wszystkie zarobione pieniądze. Nie lubią z nikim dzielić mieszkania, a tupot małych stópek doprowadza ich do szewskiej pasji. Ten czas w samotności wykorzystują na rozwijanie się albo na przyjemności. Lub ofiarowują go przyjaciołom w potrzebie. I są wtedy szczęśliwi!
Nie zawsze jest lekko, więc jak sobie radzić?
Oczywiście zdarza się też nieplanowana samotność, która ciągnie się latami. Bywa wyzwaniem dla człowieka. Są tacy, którzy czekają na odmianę losu, jednocześnie korzystając z zalet życia w pojedynkę. U innych pojawia się wtedy uczucie niedowartościowania, niespełnienia, złość, smutek, a nawet depresja. To już naprawdę niebezpieczna sytuacja. Nietrudno wyobrazić sobie, że dla nich okres okołowalentynkowy jest prawdziwą szkołą przetrwania. Wiem, że trudno ich wesprzeć. Pocieszanie w stylu: “masz jeszcze na to czas”, “tego kwiatu jest pół światu” nie jest żadnym remedium. Może odwołać Walentynki i zakazać publicznego okazywania uczuć? Absolutnie nie – ulice są już dość bezuczuciowe! Może Ty, Zołzo, masz jakiś pomysł? Podziel się nim w komentarzu.
Sztuka filmowa nie pomaga
Na potrzeby tego tekstu poszukałam w sieci tytułów filmów o singlach. Wyniki analizy rozbawiły mnie do łez. Internet zaproponował mi kilkanaście komedii romantycznych, w których dotychczas wolna bohaterka znajduje wielką miłość. Czyli to jest jednak najwyższy cel? Nie ułożyć sobie szczęśliwe życie w pojedynkę, ale koniecznie związać się z kimś. Bo przecież film zawsze musi skończyć się frazesem “i żyli długo i szczęśliwie”. Drugim gatunkiem obfitującym w filmy o singlach lub dla singli okazały się… horrory. Pozwól, że wstrzymam się od komentarza.
Zamiast niego, na koniec, droga Zołzo, mam do Ciebie apel. Jeśli bardzo tęsknisz za miłością to przede wszystkim POKOCHAJ SIEBIE! Za wszystko i pomimo czegokolwiek. To jest związek, który po prostu musi się udać!