Już od dawna chciałam rozprawić się z pewnym poglądem, wygłaszanym przez sporą część naszego społeczeństwa. “Ciąża to nie choroba” – zdanie to słyszała zapewne każda ciężarna. Czasami z ust innej ciężarnej, ale najczęściej wypowiadają je jednak osoby, które nigdy nie dostąpiły tego stanu.
Pomyśl, zanim powiesz
O czym tu pisać? Ciąża to przecież NIE choroba. Rzeczywiście, w Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych nie istnieje taka jednostka. To raczej stan odmienny, który towarzyszy kobiecie przez kilka miesięcy i przebiega w bardzo różny sposób.
Już słyszę te pytania od co mniej wrażliwych osób: “A cóż takiego odmiennego w tym stanie?”, “Młoda jesteś, możesz postać.”. Albo jeszcze gorsze: “Ja pracowałam do dnia porodu i przeżyłam”, “Jak będziesz miała starsze dzieci, to nie będziesz się tak cackać nad sobą”. Nie od dziś przecież wiadomo, że nikt tak nie dowali kobiecie jak druga kobieta…
Osobom, które serwują takie teksty, mogę tylko pogratulować dobrego samopoczucia i szczęścia w życiu. Mają widocznie tego dużo, w odróżnieniu od empatii, zrozumienia i umiejętności myślenia szerokotorowo. Mogę im jeszcze spróbować uświadomić jedną prawdę: nigdy nie wiesz, co dzieje się po drugiej stronie. Z czym zmaga się ta dziewczyna z brzuszkiem, co przydarzyło jej się kiedyś, co dzieje się teraz.
Ciche tragedie
Dla przeciętnego człowieka złe samopoczucie w ciąży równa się tylko mdłościom i wymiotom na jej początku. Później już sielanka, nawet jeśli przyszła mama stopniowo przestaje być tak mobilna jak kiedyś. I rzeczywiście, są takie kobiety! Należy się cieszyć ich dobrym zdrowiem i pogratulować ciąży marzeń.
Ale nawet jeżeli zdarzy się taka zdrowa, fizjologiczna ciąża – nigdy nie wiemy, co ją poprzedzało. Z jakim bagażem doświadczeń przyszła mama stanęła w drzwiach gabinetu ginekologicznego? Jak długo walczyła o tę ciążę? Dwa lata, siedem, dwanaście? Jak obciążającego leczenia musiała się podjąć? Z iloma maluchami musiała pożegnać się przedwcześnie? Mam czasami wrażenie, że ludzie wciąż nie mają świadomości, że niepłodność i poronienia to plaga naszych czasów (między innymi dlatego, że ci, których to spotyka, nie mają odwagi o tym głośno mówić – czas to zmienić!!!). Jak myślicie, czy ta uzyskana wreszcie upragniona, zdrowa ciąża to dla tak doświadczonej kobiety stuprocentowa radość?
Nie. To też lęk, towarzyszący każdego dnia przez tych wymarzonych 40 tygodni. To wyczulenie na każdy objaw, analiza samopoczucia swojego i dziecka w każdym momencie stanu nazywanego błogosławionym. Dalej będziecie jej wmawiać przewrażliwienie? Na szczęście nie robi tego większość lekarzy. Stąd te niezrozumiałe dla niektórych ciążowe zwolnienia lekarskie – bo specjalista wie, że kolejnej ciąży może nie być, że kobieta musi teraz zmierzyć się z ogromnym obciążeniem psychicznym i trzeba zrobić wszystko, by zapewnić jej jak najbardziej komfortowe warunki do walki (tak, wciąż walki) o dziecko.
Bomba zegarowa nastawiona na dziewięć miesięcy
Bo bywa, że cała ciąża jest walką. Plamienia, cukrzyca ciążowa, wysokie ciśnienie, niepokojący wynik badań prenatalnych i wiele innych komplikacji. Nawet jeżeli kobieta nie musi leżeć w szpitalu, to czasem czuje, że siedzi na tykającej bombie. Żyje w ciągłym napięciu przez wiele miesięcy. Zdrowe to to nie jest. Do definicji zdrowia, jako stanu pełnego fizycznego, umysłowego i społecznego dobrostanu – według definicji Światowej Organizacji Zdrowia – trochę tu brakuje. Rzeczywiście, odchodzi się już od przedstawiania zdrowia i choroby jako zerojedynkowych przeciwieństw. Dlatego powtarzam, ciąża oczywiście z definicji nie jest chorobą. Ale może być czymś pomiędzy – jeśli tylko uruchomi się myślenie metaforyczne. Polecam!
Sklep, laboratorium, autobus – dopóki jeszcze stoję
Tematem, który należy przy tej okazji poruszyć jest też pierwszeństwo kobiet w ciąży. Nie fanaberia, nie kwestia dobrego wychowania, a medyczna konieczność. Ale najlepiej na ten temat wypowiedziała się Mamaginekolog, dlatego zachęcam do zapoznania się z jej artykułem tutaj
Dwie odezwy na koniec
Pierwsza do “brzuchatek”:
Droga Mamo – masz prawo źle się czuć i o tym mówić bez wyrzutów sumienia. Pamiętaj, że ciąża ciąży nierówna i to, że Twoja koleżanka żyje zupełnie normalnie w tym stanie, nie oznacza, że Ty też tak musisz. Czujesz, że zemdlejesz w kolejce? Nie ukrywaj tego. Pokaż, że potrzebujesz pomocy. Boisz się o zdrowie swojego malucha? Nie duś tego w sobie. Rozmawiaj! Z partnerem, przyjaciółką, mamą, położną czy lekarzem. Na pewno znajdziesz kogoś, kto choć trochę rozwieje Twoje lęki. To dla dobra Was obojga.
Drugą odezwę kieruję do szanownych wyznawcy poglądu, że ciąża to nie choroba. Rozumiem, że gdy Wam zdarzają się nieposkromione wymioty, mdlejecie od słońca, tracicie oddech po wspięciu się po kilku schodach, kłuje Was kolka jelitowa tak, że nie możecie spać, od tygodnia nie jesteście w stanie zrobić kupy – wciąż uważacie, że jesteście w pełni sił i możecie zdobywać świat. Na to wygląda – skoro babce w ciąży nie wolno z tej okazji okazywać słabości, to Wam również. Marsz do pracy i bez stękania! 😉